Nasze korzenie
Sercem wypełnionym miłością
Naszą kolejną rozmowę o korzeniach prowadzimy z panią Wandą Pawłową , osobą bardzo znaną w środowisku polonijnym, chociażby dlatego, że od wielu lat załatwia rozmaite sprawy Polonusom z całej Ukrainy, ponieważ wypełnia funkcje sekretarza odpowiedzialnego w urzędzie ZPU.
–– Jako sekretarz odpowiedzialny, za co Pani odpowiada?
–– Przede wszystkim, odpowiadam za komunikację. Powinnam zawsze być zwinną i operatywną w sensie szybkiego otrzymywania, opracowania i przekazywania rozmaitych informacji w strefie zainteresowań polonijnych, no i oczywiście w wielu merytorycznych sprawach organizacyjnych.
–– Pani Wando, może pani poda jakieś konkrety?
–– Konkrety... Czy wie Pan, ile trzeba przygotować listów, ogłoszeń, ile telefonów podnieść i faksówać dokumentów tam i z powrotem, by na przykład zorganizować jakąś konferencję, imprezę, albo załatwić wyjazd grupy dzieci czy młodzieży do Polski?
– Oczywiście, że dokładnie nie wiem, ale mogę się domyślać... Niedawno opublikowaliśmy na łamach «Dziennika Kijowskiego» (Nr 5, 2008) plan działalności Związku Polaków Ukrainy na rok 2008 w którym przewiduje się zorganizowanie dwudziestu siedmiu imprez na skalę krajową.
– No tak... Co roku kazdy podobny plan zatwierdza się na posiedzeniu Zarządu głównego ZPU, a potem dopiero zaczyna się...
Bo, proszę Pana, co to znaczy na przykład zorganizować festywal polskiej piosenki współczesnej? Trzeba poinformować wszystkie organizacje i kółka ZPU w obwodach o warunkach podania propozycji i wymogach konkursu, przeprowadzić poprzednie eliminacje, aby wybrać tych lepszych, zorganizować transport, aparaturę, wynająć salę, skoncentrować odpowiednie środki etc.
A potem jeszcze cierpliwie odpowiadać na dziesiątki telefonów, powtarzając kilka razy to samo... A do tego jeszcze liczne zmiany, które wywołują odpowiednie korekty, co w konsekwencji potrzebuje odpowiedniej korekty.
– Pani ma raczej rosyjskie nazwisko...
– Nazwisko Pawłowa – to już po wyjściu za mąż... Między innymi, mąż również ma polskie korzenie.
– A skąd korzenie Pani, pani Wando?
– Moja matka i ojciec – Polacy. Ojciec, tak samo jak i jego ojciec, miał nazwisko Bem... Stąd i moje nazwisko panienskie.
– Czy czasem słynna piosenkarka i wokalistka jazzowa Ewa Bem nie jest Pani krewną?
– O tym na razie jeszcze nie wiem, ale trzeba szukać łańcuch genetyczny od nie mniej słynnego i bardzo znanego w dziejach historycznych generała Józefa Bema...
– Były jeszcze dwa wiadomych Bema: Antoni Gustaw – krytyk literacki i nauczyciel Stefana Żeromskiego oraz Alfred Brunon – działacz ruchu robotniczego, zwłaszcza Czerwonej Międzynarodowki w ZSRR, podobno dlatego w jeszcze młodym wieku skończył życie pod czas represji stalinowskich w 1936 roku...
– Wie Pan, akurat w tamtych latach w operze kijowskiej była również bardzo wiadoma wokalistka operowa Maria Bem...
– A skąd Pani okazała się w Kijowie?
– Wprost urodziłam się w Kijowie w 1935 roku. Moja matka pochodzi z obwodu Winnickiego, z miasteczka Woronowice, tam ona skończyła trzy klasy gimnazjum polskiego, potem uczyła się w Winnicy, a dalej ukończyła Instytut budowlany w Kijowie.
Ojciec był głównym inżynierem wiadomej fabryki«Kuznia Leninowska», profesorem z technologii metali na Politechnice Kijowskiej. Stamtąd poszedł na wojnę i zaginął w 1942 roku.
– A co z innymi krewnymi?
– Moja babcia, matka, jej siostra i dwoje moich dziadków leżą w grobach na kijowskim cmentarzu Bajkowy.
– Świetnie Pani mówi po polsku. Pani ukończyła jakieś studia?
– Moje«studia» polskie ukończyłam wyłącznie w rodzinie. Nigdy nie byłam na żadnych kursach z języka polskiego. Wszystko oddziedziczyłam od matki. Najpierw nauczyłam się mówić po polsku, a już potem – po rosyjsku i ukraińsku. Z babcią moją rozmawialiśmy wyłącznie po polsku.
W rodzinie nauczyłam się recytować polskie wiersze –«Kto ty jesteś? Polka mała...», – czytać i pisać po polsku...
– A jakie było nazwisko panienskie mamy?
– Malinowska. Malinowska Jadwiga. A babcia – z Metelskich Helena.
– To są dosyć znane, naprawdę szlacheckie nazwiska. Czy próbowała Pani szukać swoich krewnych z tamtej strony? Czy ma Pani krewnych w Polsce?
– Z tym to była bardzo ciekawa historia... Brat mojej babci, Mietelski zakochał się w Stefanię – nauczycielkę z Polski, która mieszkała w Winnicy, w domu babci oraz uczyła moją mamę i siostrę. Od tego ślubu urodziło się dwoje dziatek: Jurek i Marysia.
Jurek teraz mieszka we Wrocławiu ze swoją żoną Helenką. Oboje już po siedemdziesiątce, mają dorosłych dzieci.
|