|
Reportaż aktualny
Rajd Katyński w tle wielkich rocznic
Uczestnicy IX Międzynarodowego motocyklowego Rajdu Katyńskiego, który tego roku trwa od 29 sierpnia go 14 września, muszą w tym okresie mężnie pokonać 6000 km niełatwych dróg.
A co jest najważniejsze – z największym szacunkiem mają uczcić pamięć dziesiątków tysięcy Polaków, w bestialski sposób zamordowanych przez oprawców stalinowskiego NKWD na terenach byłego ZSRR, oraz zmarłych męczeńską śmiercią w obozach koncentracyjnych i miejscach zagłady, stworzonych hitlerowcami na okupowanych terenach Polski.
W drodze do Bykowni
Tym razem, w odróżnieniu na przykład od ubiegłego roku, kierunek rajdu „szlakiem polskiego oręża, szlakiem zwycięstw i klesk” generalnie jest wyznaczony przeciw wskazówki zegara: Warszawa – Żółkiew – Lwów (Wzgorza Wuleckie) – Brzeżany – Krzemieniec – Berdyczów – Kijów (Bykownia) – Charków (Piatichatki, Starobielsk) – Orzeł (Kozielsk) – Smolensk (Katyń) – Moskwa – Twier (Miednoje, Ostaszkow) – Petersburg – Ryga (Kircholm) – Wilno (Ponary) – Mińsk (Kuropaty) – Warszawa. Hasło Rajdu: „Kocham Polskę. I ty ją kochaj!” W zaznaczonych miejscach uczestnicy Rajdu prowadzą uroczystości przy polskich grobach, spotykają się z mieszkańcami, w tym z miejscową Polonią, razem uczestniczą w imprezach, nadają konkretną pomoc szkołom, aktywistom oświty i kultury, występują z lekcjami na tematy historyczne i naukowe, niosą ludziom prawdę. Niosą prawdę tam gdzie dotąd jeszcze panuje fałszowana przez propagandę stalinowską wersja wydarzeń 1939-1945, gdzie i teraz tamta wersja jest utrzymywana w świadomości wielu obywateli, a co gorsza – zostaje podstawowym argumentem polityki wewnętrznej i międzynarodowej. Rajd się odbywa w warunkach surowych, na poły żołnierskich. Rajdowcy śpią w namiotach, jadą nie zważając na pogodę, nie bardzo rozkoszują jedzeniem, pokonując codziennie do 700 km drogi. W tym roku cały zespół Rajdu składa się z 97 motocyklistów podzielonych na kilka grup i kilkuosobowej grupy zaopatrzenia, która na trzech busikach niesie konieczne zaopatrzenie i sprzęt Rajdu. Każda grupa ma swego dowódcę, jedzie w zwartym składzie i zawsze trzyma się razem na postojach, ma pewne granicy autonomii, ale ściśle podporządkowuje się ogólnemu planu, regulaminowi organizacyjnemu oraz rozporządzeniom Komandora. Rajdowcy każdej poszczególnej grupy wizualnie odróżniają się przyjętym dla danej grupy jednym współnym kolorem chusteczek, powiązanych na szyjach. Pod czas ruchu, na postojach i przy realizacji rozmaitych imprez każda grupa ma swoje funkcje, wykonuje jej przyznaczone obowiązki. Rajdowcy, wędrując przez tereny sześciu krajów, w każdej chwili muszą mieć się na baczności, trzymać się ścisłych reguł dyscypliny i organizacji wspólnej działalności w bardzo zmiennych warunkach, powinni być przygotowani do różnych niespodzianek. Na terenach Ukrainy rajdowcom nic nie zagraża, a wszechstronne wsparcie gwarantują nie tylko rodacy oraz przychylna i gościnna publiczność ukraińska, ale również polskie placówki dyplomatyczne. Dział Konsularny Ambasady RP w Kijowie w osobie Konsula Jana Zdanowskiego dzielnie włączył się w akcję przy stacji benzynowej niedaleko od Żytomierza i objął opiekę nad dalszym przeprowadzeniem Rajdu przez Kijów do Bykowni. Komandor Rajdu, doświadczony i energiczny Wiktor Węgrzyn zbiera kierowników grup i wydaje potoczne polecenia dotyczące porządku ruchu na podjezdzie i w strefie przekroczenia terenów wielkiego miasta. Rajdowcy tankują paliwo i szykują się na motocyklach według ustanowionego przez Komandora porządku rozmieszczenia grup. Tym razem, ze względu na okoliczności (popołudnie, wielkie zatłoczone samochodami miasto oraz konieczność szybkiego przygotowania uroczystości na mogiłach w Bykowni), odrazu za samochodem eskorty milicyjnej rusza samochód Konsula, który podtrzymuje ścisły kontakt telefoniczny z oficerem milicji. Dalej – pierwszą grupa (ma zadanie zabezpieczenia ruchu całej kolumny i szybkiego reagowania na możliwe zmiany sytuacji drogowej), za nimi – siedmiuosobowa grupa, która zazwyczaj przygotowuje Mszę Świętą, a potem – inne grupy. W ruchu wszystko odbywało się sprawnie i precyzyjnie. Pod czas przekroczenia granic administracyjnych samochody milicyjne zmienały się według upoważnień terytorialnych: najpierw eskortowała milicja obwodu żytomierskiego? Potem kijowskiego, a dalej – od wjazdu do Kijowa i do lasu w Bykowni – milicja miasta stołecznego. Bardzo ciekawie było obserwować pracę pierwszej grupy rajdowców, a zwłaszcza w zatłoczonym korkami Kijowie. Jak tylko samochód eskorty milicyjnej wieżdżał na skrzyżowanie, odrazu cztery motocykle rajdowców blokowały wjazdy z bocznych ulic i stopowały ruch ze wszystkich stron, zwolniając tylko kierunek ruchu Rajdu i utrzymując sytuację pod kontrolą aż do przejazdu ostatniego pojazdu. Chwała Bogu, bez żadnych niespodzianek dotarliśmy do smutnych krzyży na wjeździe do lasu w Bykowni, gdzie Konsul Jan Zdanowski bystro wyskoczył z samochodu i z wyrażną zdecydowanością gospodarza stanowczo odsunął szlaban, zwolniając drogę do polskich grobów...
|
Okazało się, że Konsul Jan Zdanowski i Komandor Rajdu Wiktor Węgrzyn mają wiele wspólnych znajomych |
|
|
Technika również potrzebuje odpoczynku |
|
|
Doświadczony rajdowiec Mariusz Szczepkowski w Rajdzie Katyńskim uczestniczy po raz pierwszy |
|
|
Ostatnie nastawienia Komandora przed wyjazdem na trasę |
|
|
Msza Święta w kijowskiej Bykowni przy grobach Polaków, w bestialski sposób zamordowanych przez oprawców stalinowskiego NKWD, stała się prawdziwym wydarzeniem, szczególnym świętem szacunku, godności i honoru.
Wjeżdżając do lasu, kolumna motocyklów odrazu rozdzieliła się na funkcjonalne grupy. Jedni zajęli pozycje na placu przy Krzyżu, drudzy – szykować się do Mszy, inni – ze względu na następujący zmierzch – odrazu zaczęli przygotowywać obóz (stawić namioty, zabezpieczać ochronę, oswajać teren).
Tym czasem zbierają się ludzie, nadjeżdżają z Kijowa i okolic, przybywają pracowniki Ambasady RP w Kijowie, Ataszatu, Straży granicznej RP, znane osobistości miejscowej Polonii, wierni kijowskich parafii.
Jewhen Kanaziuk akurat jest mniej znany i przybył na uroczystość po raz pierwszy. Trzyma w ręku polską flagę narodową i nie ukrywa swego zadowolenia i radości z powodu uroczystości:
„Я – Українець і прийшов на знак солідарності помолитися разом з усіма за тут полеглих репресованих, жертв комуністичної системи. А польський прапор тримаю тому, що маю до цього пряме відношення: моя дружина має польське коріння. Крім того, як хореограф працюючи в хорі Вірьовки, виконую польські танці, дещо знаю про польську культуру і маю симпатію до Польщі.”
Uświadomiając obowiązek
Wreszcie ustawiono ołtarz polowy przy Krzyżu obok wielkiej mogiły zbiorowej. Tuż stała warta honorowa ze sztandarem, zapalono świecy i znicze, a rajdowcy z zapalonymi pochodniami utworzyli po obie strony szyk honorowy.
Proboszcz parafii Chrystusa Króla Wszechświata o. Wiesław Pęski SAC, który niejednokrotnie celebrował Mszę na tym leśnym cmentarzu (w tym to już po raz piąty z okazji Rajdu Katyńskiego), podniósł ręce i uroczystość się zaczęła...
Konsul Generalny RP w Kijowie Edward Dobrovolski po przywitaniu uczestników Rajdu, powiedział:
„Jeśli chodzi o Bykownię, jest to straszne miejsce. Tu zamordowano nie dziesiątki, a ponad sto tysięcy ludzi. To jest miejsce, w którym każda grudka ziemi przepojona krwią niewinnych ludzi. Leżą tu Ukraińce, Rosjanie, Żydzi, Polacy, ludzie różnych narodowości którzy zamieszkiwali były Związek Radziecki.
Wśród nich bardzo wyraźny jest polski ślad, w tym dużo osób z listy Katyńskiej oraz cała rzesza pomordowanych w trakcie tak zwanej „Akcji polskiej” w 1937-1938 r.r. pod kierownictwem Jeżowa, szefa rosyjskiego NKWD. Mordowano ich dlatego że byli Polakami.
Dzisiejsza uroczystość przypomina nam o 70-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej, która była rozpoczęta z napaści na Polskę armii hitlerowskiej, przy bardzo aktywnym współdłałaniu armii radzieckiej, która 17 września uderzyła na Polskę.
W wyniku wydarzeń 1939–1945 wygraliśmy wojnę ale przegraliśmy pokój, zostając u boku wpływów komunistycznego ZSRR. Dopiero rewolucyjny wybuch „Solidarności” i zwycięstwo narodu na wolnych wyborach po „okrągłym stole”, 20-tą rocznicę którego teraz obchodzimy, spowodowały że Polska stała się krajem niepodległym i niezależnym”.
Występujący pracownik IPN szczegółowo przypomniał obecnym o sowieckim mechanizmie likwidacji polskiej czołówki inteligenckiej, oficerów, pracowników urzędów państwowych, całej elity polskiej, skazanej przez władze komunistyczne na całkowite wyniszczenie.
Pod czas homilii o. Wiesław Pęski, nawiązując do aktualnego tematu, nagłosił:
„Stoimy przy grobach niewinnych torturowanych i zamordowanych. Często można usłyszeć szemranie, że po co Bóg miłosierny dopuścił takiego ludobójstwa?
To jest pytanie nie do Boga, a do ludzi. Robią to ludzie, którzy chcą innych podeptać i okraść. Problem siedzi w ludziach. Ludziach, którzy często mają władzę, bo ich wybrali. Tak był wybrany nie jeden zbrodniarz.
Dzisiejsza Ewangelia każe nam zauważyć najgłębsze źródło i wyrażnie nazwać je po imieniu. Najgłębszym źródłem wewnętrznych konfliktów jest poplątanie, poruszenie harmonii, wywołane złem. Złem, którego dopuściliśmy, które dokonało się przy nas i w nas. To zło nazywa się grzechem.
Jeżeli ktoś kto czyni zło, myśli że jest oryginalnym, to się myli. Dlatego że w tym zle będzie miał swojego pana i ten pan wyciśnie z niego wszystko. I ten pan nazywa się szatan.
Wiele zjawisk, które się dzieją w czasie wojny, wydają się nie do pojęcia. Ale wiemy jak okrutny lubi być człowiek, którego opanowuje żądza. Żądza zabijania, żądza poniżania.
My modlimy się o pokój. A czy rozumiemy jakie mają być warunki pokoju?
Na tych terenach od XVII stulecia po XX ciągle trwała wojna przeciw polskości. Zabijano Polaków, rujnowano świątynie, okłamywano historie.
Dziś tylko jeden Polak na dziesięciu przyznaje się kim jest. Wiele ludzi zmieniło swój życiorys po to by przeżyć. Ludzie byli zmuszeni do ukrycia tego kim są. Otóż chodzimy po ziemi, na której Polacy mieli doświadczyć bardzo wiele.
Modlimy się o pokój. Ale pokój jest możliwy tylko w mocy słowa Tego, kto swej mocy nie wystawia na pokaz. Jego słowo jest trudne, Jego nauka jest trudna dla ludzi którzy nie poznali Go osobiście.
Boża obecność rodzi zupełnie nowy pokój we wnętrzu człowieka. Człowiek modlący się staje spokojniejszy. W czlowieku modlącym się odbywają się głębokie przemiany, których on sam nie byłby w stanie poczynić.
Modlimy się o pokój, którego nie będzie bez Bożej pomocy. Ponieważ nie mając współpracy z Bogiem stajemy na progu ogromnych niebezpieczeństw. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Ilość rozwodów i samobójstw zwiększa się, a to oznacza że ludzie mają poważne wewnętrzne rozłamy duchowe.
Dlatego odbieram trud uczestników tego Rajdu jako wielką pomoc duchową dla Polski i Ukrainy. Trud, który może mieć bardzo dobre owoce miłości. Tylko łączmy to z Chrystusem, który wlewa swoją moc w nasze zwyczajne ludzkie wysiłki.
Módlmy się za Polskę i Ukrainę, o głęboką odnowę dla naszych narodów i państw, by było prawdziwe jednanie się Polski i Ukrainy ku przyszłej zdrowej przyszłości”.
Po ukończeniu Mszy Świętej, pod radosne oklaski obecnych, panie Jadwiga Pawluk, Zofia Wanda Wołosatowa i Swietłana Wisołowska otrzymały Kartę Polaka z rąk Konsula Andrzeja Słomskiego.
Szybko napływający zmierzch nie stał na przeszkodzie tej niecodziennej uroczystośći, końcowym akordem której był hymn „Boże, coś Polskę”, wzniośle odspiewany zebranychymi przy gorących płomieniach ponad stu wielkich pochodni.
|
Pamiątkowe zdjęcie przed początkim Mszy. Od lewej: o. Wiesław Pinski (siedzi) i Konsul do spraw Polonii Andrzej Słomski |
|
|
Poczatek uroczystości |
|
|
Dzielni rajdowcy sędziwego wieku |
|
|
Pod czas homilii |
|
|
Wśród uczestników IX Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego nie ma żadnej przypadkowej osoby.
I chociaż odróżniają się wiekiem, płcią, miejscem zamieszkania etc, wszyscy oni mają wspólne cechy: miłość do prawdy historycznej oraz uświadomienie obowiązku patriotycznego wobec Ojczyzny. Cechy, które są uosobione w konkretnych czynach, wymagających poświęcenia. Rajdowcy nie używają wysokich sloganów i nie pysznią się z powodu ich naprawdę wielkiej misji. Oni wprost zwyczajnie i powszednie dają siebie, biorąc udział w trudnej pielgrzymce po drogach męczeństwa i bohaterstwa przodków.
Ludzie Rajdu
Dziennikarz zawsze ma wyjątkowy prywilej obcowania się z ciekawymi ludźmy i unikalną możliwość pierwszym przeżyć radość tego obcowania. A zwłaszcza kiedy rozmowy odbywają się w atmosferze pewnego napięcia. Napięcia wskutek konieczności dotrzymania harmonogramu ruchu Rajdu i odpracowania wszystkich zaplanowanych czynności. A co o tym myślą sami rajdowcy? Roman Mikołajski: „Po raz pierwszy jadę Rajdem Katyńskim. Niesamowite wrażenie. Jedzie sto motocykli, ciężkich, dużych motorów. Odwiedzamy polskie groby na ziemiach ukraińskich. Tam składamy wieńce, modlimy się, oddajemy szacunek poległym. W tym roku byłem również z podobną misją na Białorusi. To był Rajd „Szlakiem ojców naszych”, też po miejscach zamieszkania Polaków. Wielkie wrażenie zostawiła bardzo miła uroczystość pod czas Mszy Świętej z okazji 70-tej rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej w Katedrze Lwowskiej oraz na Cmętarzu Orląt i Łyczakowskim.” Zbyszek Klenewski: „Zaskoczyły mnie relacje ukrainsko-polskie. Byłem przygotowany na negatywną sytuację. Bo różnie się mówiło: a to gdzieś ktoś napisał „Śmierć lachom!” albo coś takiego... Natomiast jak dotąd nie spotkałem się z żadnym negatywnym oddźwiękiem. Nic podobnego. Wręcz odwrotnie – a to błyskanie światłami na powitanie, a to ludzie machają rękami, a to dają inne znaki przychylności i przyjaźni. Dla mnie to jest bardzo sympatycznym odźwierciedleniem realności, prawdziwych relacji ukraińsko-polskich. Nawet podchodzili do nas Ukraińcy, którzy pracowali w Polsce i oni z wielką dobrocią opowiadali o tym, byli zadowoleni i znowu wybierają się do Polski. A wczora jeden z moich współrozmowców powiedział bardzo pięknie: „Należy pamiętać o historii, ale czy trzeba ją koniecznie przeżywać na nowo?!” Bożena Świderska, dziennikarka, kronikarz Rajdu: „Jestem wprost zauroczona miejscami, równinami, zamkami, no i ludźmi, którzy są naprawdę bardzo sympatyczni, mili. Zrobiliśmy koncert polskiej pieśni patriotycznej pod pomnikiem A. Mickiewicza we Lwowie, mamy takie śpiewniki rajdowe. Podchodzi pani w wieku około 60 lat i pyta, czy nie mogę jej ten śpiewnik dać, bo jej córka nie zna tych piosenek. Ja jej podarowała, a ona wycałowała mnie i wypłakała się z radości. To było dla mnie naprawdę bardzo wzruszające. Bo przecież ja jej dała kawałek papieru, a dla niej to było tak wartościowe.” Oczywiście, że głównym organizatorem, ogólnie wyznanym liderem, pilotem i motorem całego Rajdu jest Komandor Rajdu Wiktor Węgrzyn: „Przed Lwowem okolicznościowo rozdzieliliśmy się na dwa nurty. Jedna część Rajdu pojechała do Włódzimierza Wołyńskiego, gdzie nas bardzo serdecznie przyjęli, witał wice-burmistrz, był z nami na grobach na cmętarzu. Druga – pojechała na Żółkiew, we Lwowie już byliśmy razem. Pojechaliśmy na Wzgórza Wóleckie, gdzie Niemcy mordowali Polaków, polskich profesorów i rodziny. Jak staliśmy na Rynku lwowskim naszą armadą w sto motocykli, jak uderzyliśmy wniebogłosy „Boże, coś Polskę...”, to ludzie płakali z radości i wzruszenia. Wieczorem – ognisko, przy którym bardzo miło towarzyszył nam konsul Opaliński. Niezwykle wzruszającą uroczystość mieliśmy w Hucie Pieniackiej. Leszek Rysiak zrobił piękny wykład o zbrodniach UPA na Wołyniu, wystąpiły również dwie miejscowe panie, którym udało się przeżyć tę masakrę, wtedy jeszcze jako dzieciom. Niesamowita była sceneria tego spotkania późnym wieczorem przy ognisku ze strumykiem w dolinie. Jeden z deputowanych ze Lwowa wyznał nam, że on tu obecny po to, by pilnować żebyśmy nie obrażali Ukrainy. Śmiechu warte! Przecież mamy otwarte serca, składamy kwiaty na wszystkich cmentarzach – polskich i prawosławnych. Czcimy Ukraińców szlachetnych i ich groby, ale nie lubimy zbrodniarzy. Rajd jest niezwykłą misją i on w cudowny sposób selekcjonuje ludzi dotykających Rajdu z którejkolwiek strony. Uszlachetnia uczciwych i wzbogaca ich mądrością, natomiast wykrywa każde zło i kłamstwo. Zaś rajdowcy odznaczają się wzorowym zachowaniem.” Wzorowe zachowanie rajdowcy demonstrowali w tym roku w Częstochowie, kiedy na Jasną Górę przyjechało 23 000 motocykli dostarczając zabawki dla dzieci ze Wschodu. Pan W. Węgrzyn teraz mieszka przeważnie w Polsce i kieruje towarzystwem rajdowym, które sam zorganizował. I chociaż urodził się w Warszawie i ma obywatelstwo polskie, w ciągu dłuższego czasu prowadził warsztat samochodowy w Chicago. Tam przeżył jedenaście(!) operacji na raka, tam ma w tej chwili całe ubezbieczenie i wszystko co należy emerycie, tam mieszka jego córka i wnuczka. Dotąd teraz udaje się raz-dwa na rok dla załatwienia potocznych spraw. Z przed lat, jeszcze będąc na stale w Stanach, Wiktor Węgrzyn wymyślił ideę Rajdu Katynskiego jako „przedsięwzięcia” misyjnego i od pierwszego Rajdu postanowił założenie, że żaden resort nie będzie tego sponsorował, że Rajd jest i zawsze będzie inicjatywą społeczną. Tym razem kazdy rajdowiec złożył 700 zł przedpłaty na załatwienie wiz, opłatę noclegów na przykład w Moskwie czy Petersburgu, ponieważ nawet nie wszędzie da się postawić namioty bezopłatnie. Również za te składki robią wspólne kolacje, przygotowali plakietki rajdowe, różne prezenciki, inne drobne wydatki. Mają dobrego mechanika samochodowego, który prowadzi furgon prowiantowy, a potrafi przygotować i grila, i bardzo smaczną zupę. Tak że wszystkie inne potoczne koszty pokrywają sami rajdowcy. Każdy uczestnik wykorzystuje własny motocykl i własny sprzęt, płaci za tankowanie paliw, za wyżywienie i własnym kosztem załatwia inne osobiste potrzeby. Co prawda, w tym roku Rajd Katyński otrzymał pomoc od Ministerstwa Obrony Narodowej i organizacji kombatanckiej. Za te pieniądze zaopatrzyli się w literaturę promocyjną, śpiewniki, kamizelki firmowe, inną atrybucję rajdową, suweniry. Mariusz Szczepkowski: „Jestem z Grudziądza, gdzie mam przedsiębiorstwo w przemyśle metalowym, zatrudniam ludzi. Jadę w Katyńskim po raz pierwszy, aczkolwiek od lat mam doświadczenie bardzo wielu rajdów. Jadę na motorze „Honda – Zlote skrzydło” z silnikiem 119 koni. Wykonuję funkcje drużynowego. W mojej grupie 10 osób: ze Szczecina, Grudziądza, Żukowa, Łodzi. Ten rajd dla mnie jest szczególnym przeżyciem. W ciągu tygodnia otrzymałem tyle wrażeń, co człowiek za rok nie otrzyma”. Andrzej Ciesielski: „Na początku Rajdu człowiek jest jeszcze nie zmęczony, a więc patrzy na wszystko jasnym okiem. Zawdzięczając temu że w tym roku Rajd zaczęliśmy od południa przez Lwów, mamy więcej możliwości postrzegać Ukrainę i radować się razem z jej mieszkańcami. Zauważamy jak tu na Ukrainie pozytywnie zmienia się opinia ludzi co do dnia dzisiejszego i przyszłości. Odczuwa się że stają mniej pesymistycznymi i już wierzą że mimo wszystko pozytywne zmiany na Ukrainie będą takie same jak w Polsce i w całej Europie. Ponieważ zmiany pozytywne idą od Zachodu na Wschód. Sytuacja stopnowo się poprawia.” Elżbieta Sęk: „Jadę po raz pierwszy. Mąż Jan prowadzi, a ja – „plecaczek”. Lecimy jak wolne ptaki. Dzieci dorosłe. Moja starsza córka ma 33 lata, młódsza – 25. Dwa wnuczki. Wrażenia – super! Mielismy tak ciekawe spotkania i rozmowy, słuchaliśmy takich opowidań, że co tam film... To trzeba przeżyć. Już teraz odczuwam, że „zachorowałam” tym Rajdem i w następnym roku pojadę również. Ja wykonuję szczególne zadanie mojej teściowej, jaka ma 89 lat i poleciła mi wszystko jej opowiedzieć dokładnie, żeby zanim umrze wszystko ze sobą zabrała. Aby po śmierci, kiedy tam spotka kogoś z tych o których ja jej będę opowiadała, mogła przekazać wrażenia. Dlatego wszystko starannie notuję.” Katarzyna Wróblewska: „Jedziemy drugi raz w rodzieńswie, jak nas tu wołają – Kasia i Asia. W ubiegłym roku jechaliśmy na bardzo ciężkim motocyklu „Suzuki Intruder”, ale tym razem – na turystycznym BMW. Atmosfera na Rajdzie jest specyficzna. Tu są wyłącznie ludzie, którzy naprawdę uczciwi, na których można liczyć, którzy mają serce, myślą, są życzliwi, koleżeńscy, co też powoduje poczucie bezpiczeństwa, tak że kobieta naprawdę może uczestniczyć w Rajdzie, ponieważ zawsze może liczyć na pomoc. Szczególną pomoc mam od siostry, która od pięciu lat jezdzi ze mną bardzo kwalifikowanym „plecaczkim”, świetnie się orientuje we wszystkim i doskonale pilotuje. Namawiam ją prowadzić, ale odmawia. Odpowiada jej siedzieć na tylnym siedzeniu i ja z tego korzystam. Tak że to obopólna radość. Poza rajdami, na co dzień zajmuję się pomocą w prowadzeniu firm i pracuję w fundacji „A kogo?”, która ma na celu wybudowania w Polsce pierwszej kliniki dla dzieci po ciężkich urazach mózgu”. Joanna Wróblewska: „Pracuję w parafii. Zajmuję się załatwianiem różnych spraw, a szczególnie dokumentacją do szlubu, do chrztu. Na Ukrainie czujemy się wśród swoich. Mamy nadzieję że i w Rosji damy sobie radę, ponieważ znamy język rosyjski, no i potrafimy jakoś się dogadać w sprawach ważniejszych. Zwłaszcza, ze naszym szefem jest ksiądz Marek”. o. Marek Kiedrowicz, Franciszkanin: „Przede wszyskim jestem uczestnikiem Rajdu. Natomiast tak się złożyło, że jestem również grupowym „zielonych”. Nasza grupa ma zaszczyt obstawy wszystkich spotkań i imprez honorowych. Składamy wieńce, trzymamy sztandar, zapalamy znicze... To dla nas ogromny zaszczyt. Ja sprawuję Eucharystie, prowadzę modlitwy na cmentarzach. W Rajdzie Katyńskim uczestniczę pierwszy raz, chociaż tu na Kresach nie pierwszy raz, ponieważ moja mama pochodzi z Lidy, z Wileńszczyzny. Natomiast na Ukirainie jestem po raz pierwszy. Podziwiam ten piękny kraj, a zwłaszcza pogoda nam dopisuje, tak że ogromnie z tego się cieszymy.” Również i my, mieszkający na Ukrainie powinniśmy cieszyć się z powodu możliwości spotkań z tak miłymi ludźmi, którzy promienują miłością, niosą radość serc i święcie wypełniają swój obowiązek pamięci wobec bohaterów, poległych za naszą i waszą wolność, niepodległość, niezależność.
|
Komandor Rajdu Wiktor Węgrzyn |
|
|
Rodzinna ekipa Elżbieta i Jan Sękowie |
|
|
Siostry Katarzyna i Joanna Wróblewscy |
|
|
Kapłan Rajdu o. Franciszkanin Marek Kiedrowicz |
|
|
Eugeniusz GOŁYBARD Zdjęcia – autora
|
|
|
|
|