Rajd Katyński
PRO MEMORIA dla szanujących prawdę i polską historię
Co roku, o tej jesiennej porze, wyrusza z Polski na Wschód wielka kawalkada jeźdźców na dwukołowych koniach mechanicznych.
Wyrusza z jedynym pragnieniem: uczcić pamięć Polaków poległych w obronie prawdy. No i, oczywiście, dać świadectwo prawdy dla tych, którzy jej potrzebują.
Po licznych przygodach w drodze, ponad dziewięćdziesięciu rajdowców na 77 pojazdach, według ustalonego harmonogramu punktualnie przybyli do Kijowa i postawili namioty w lesie Bykowniańskim niedaleko od wielkiego grobu Polaków, zamordowanych przez sowieckie NKWD.
Mimo smutnego powodu, Rodacy z Macierzy radośnie witają naszą grupę kijowian, która po dniu pracy przybyła by uczestniczyć w uroczystościach.
Tuż przy pierwszym namiocie spotykam pani Danutę z podwarszawskiego Pruszkowa, która razem z mężem Markiem już po raz drugi uczestniczy w tym wyjątkowym przedsięwzięciu.
– Co Panią tu sprowadziło? – pytam.
– Przyjechałam na miejsce, gdzie znajdują się ekshumowane szczątki ludzkie naszych polskich oficerów, żeby oddać im hołd, zapalić w tym miejscu znicze i pomodlić się.
– Przybyliście tu dwadzieścia minut temu, a już bardzo sprawnie rozlokowaliście się na nowym miejscu. A gdzie był poprzedni przystanek?
– Ostatni postój mieliśmy w Rosji, 120 kilometrów przed granicą rosyjsko-ukraińską. A przedtem spędziliśmy noc w Moskwie.
– Przepraszam, a w Katyniu już byliście?
– Oczywiście!... W ogóle to zaczęliśmy nasz rajd z Warszawy. Pierwszy nocleg mieliśmy w Polsce, w miejscowości Suchowola; następne dwa – w Wilnie. Potem przekroczyliśmy granicę Białorusi i tam nocowaliśmy w Miorach, skąd udaliśmy się wprost do Katynia, który jest naszym głównym celem.
Stąd też zrezygnowaliśmy z drugiego zaplanowanego noclegu na Białorusi, odłączyliśmy od całej grupy, zrobiliśmy wielki skok i już późnym wieczorem tego samego dnia, nie ustawiając namiotów, rozłożyliśmy karimaty na podłodze w Memoriale Katyńskim. Tam spędziliśmy i dwie następne noce, razem z całą naszą grupą, która na ten czas dojechała.
Mąż pani Danuty – Marek – uczestniczy w Rajdzie Katyńskim po raz siódmy i, jak się tutaj mówi, jest rekordzistą tej tradycyjnej wyprawy. Więc pytam go:
– Panie Marku, czy liczba rajdów, w których Pan uczestniczył, napełnia Pana szczególną dumą czy, powiedzmy, uzmysłowieniem wyższości? I w ogóle: co te wyprawy Panu dają?
– Tu nie może być mowy ani o jakimś szczególnym wyróżnieniu, ani o przywileju. Chyba, że o większej odpowiedzialności i większych obowiązkach. Jak już jestem takim fachowcem od rajdów, i każdy mnie się pyta o szczegóły organizacyjne. Cały czas udzielam się jakichś rad...
– Czy rajd ma jakiegoś szturmana, który z mapą prowadzi rajd?
– Tak, oczywiście! Jest komandor rajdu; co roku – to inna osoba. W tym roku jest to kolega Marek Nowak. Natomiast założycielem, pomysłodawcą tego całego przedsięwzięcia jest Wiktor Węgrzyn.
– Może takie trochę nietaktowne pytanie: Kto finansuje, czy może sponsoruje ten rajd?
– Nie, nikt nie finansuje. Składamy się na taki wyjazd. W tym roku kosztuje to 700 złotych od osoby. No i również są sponsorzy, którzy dają własne samochody dla przewozu prezentów; przeważnie to są książki dla szkół polskich na Wschodzie.
– Jakie tym razem mieliście wrażenia od spotkań z różnymi ludźmi tu na Wschodzie?
– Przyjmują nas bardzo serdecznie...
– Czy jest różnica między przyjęciem Was na Białorusi, w Rosji i na Ukrainie?
– Nie przewidywaliśmy jakichś szczególnych różnic, ale okazało się inaczej. Na przykład, w Rosji mieliśmy niejedną dyskusję dotyczącą tarczy przeciwrakietowej. I co się okazało – prawie każdy, dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski, pyta: „Dlaczego tak bardzo nas nie lubicie, i ustawiacie te urządzenia?”
Oni uważają, że tarcza skierowana jest przeciw nim. No i w ogóle: Po co tu jeździcie?.. – pytają. Myślę, że widocznie ich polityka i propaganda ustawiona tak, by przekonać obywateli Rosji, że jesteśmy dla nich wrogami...
– Jak reagowaliście na te bzdury?
– Spokojnie wyjaśnialiśmy sens naszej misji. Misji raczej charytatywnej, pokojowej i oświatowej. Mamy takie wydrukowane ulotki o odpowiedniej treści w języku rosyjskim, gdzie opowiada się o Katyniu, o tym po co tu jeździmy. Rozdajemy te ulotki, wyjaśniamy...
– I jak oni odbierają te wyjaśnienia?
– Większość Rosjan nie ma zielonego pojęcia, co to jest Katyń. Na przykład milicjanci rosyjscy, komentując nasz rajd, mówili: „O, Piłsudskije prijechali!”
Żona Danuta spróbowała im wyjaśnić, że marszałek Józef Piłsudski dawno nie żyje. Ale oni, w dalszym ciągu nie ukrywając niechęci, ciągnęli swoje...
– Widocznie, mimo wszystko, mają trochę w pamięci ten rok 1920, i nie tylko...
– Mają, mają...
– Tak że niespodzianek podczas rajdu nie brakowało?
– Najbardziej przykrymi niespodziankami były remonty drogi, co czasami wywoływało nieprzewidziane objazdy o jakieś dodatkowe 200 km. Tu na Ukrainie czasem jeździmy również dzieląc się na grupy; jedni trafili na lepsze objazdy, inni – na gorsze.
***
Szybko nastający zmierzch przynagla niezbędne przygotowania do Mszy Świętej.
Siostry zakonne oraz parafianie dekorują grób i pomnik kwiatami, chorągiewkami polskimi, obstawiają zapalonymi zniczami.
Mimo kłopotów przygotowawczych, proszę proboszcza parafii Chrystusa Króla Wszechświata ojca Wiesława Pęskiego SAC, który niejednokrotnie celebrował Mszę na tym leśnym cmentarzu (w tym cztery razy – z okazji Rajdu Katyńskiego), o krótki wywiad dla naszej gazety.
– Czy spostrzega ojciec jakieś zmiany w wieloletniej dynamice tych uroczystości żałobnych?
– Już od dziesięciu lat zajmuję się tą sprawą i cały czas mam te same pytania: zarówno dotyczące Bykowni, jak i tego, jakie były losy Polaków w Kijowie, oraz kwestii dotyczącej zwykłej ludzkiej odpowiedzialności...
Co do rajdu, zauważam, że z każdym rokiem motocyklistów przyjeżdża coraz więcej. Na pewno bardzo znaczące były prace ludzi, którzy prowadzili ekshumację. Było to niezwykle ważne, ale obawiam się, że w pełni nie dotarło to do świadomości społecznej.
– Czy oznacza to, że społeczeństwo nie dokłada należytych wysiłków, aby zrozumieć ten symbol i sens męczeństwa, jego następstwa oraz wyraźne znaki dla naszego i następnych pokoleń?
– W sumie, nie jestem przekonany, czy ze strony społeczeństwa dokładane są wielkie wysiłki dla wyjaśnienia tych bolesnych spraw, lub też, że jest jakieś wyraźne pragnienie, żeby dotrzeć do prawdy. Również nie mogę powiedzieć, czy coś znacząco się zmienia w świadomości społecznej. Raczej – nie. I nie wiem jak to będzie się rozwijało dalej.
– Ma ojciec jakieś konkretne obawy?
– Wie pan... Są różne opcje. Są opcje w sposób wyraźny życzliwie nastawione do tych prac i do tych tematów. Natomiast inni wolą o tym nie mówić, to ich nie interesuje. Niestety, niemało jest i takich, którzy są wprost przeciwni, zwłaszcza przeciwni temu, żeby wspominać przy tym o Polakach.
– Mimo wszystko, czasami udaje się uczynić coś dobrego...
– Na pewno są pewne grupy na Ukrainie, które wspierają nasze starania. Właśnie dzięki tym dobrym ludziom dało się przeprowadzić ekshumacje. Jednocześnie są inni, którzy w tym samym czasie starają się przeszkadzać jak tylko potrafią.
Obawiam się, że takie niedobre przekonania istnieją nie tylko wśród biurokracji, lecz i u pewnej części społeczeństwa. Ludzie nadal się boją mówić o wszystkim. To są skutki długich dziesięcioleci milczenia.
– Teraz już inne czasy i nikt nikogo nie prześladuje za przekonania.
– Tak. Ale wiem, że ludzie nadal przeżywają. Przeżywają więcej niż mówią. Nieraz bardzo cierpią. Wczoraj zatelefonował do mnie jeden człowiek i powiedział, że nie przyjedzie tu dzisiaj. Nie przyjedzie, bo się boi. Zamordowano mu prawie całą rodzinę w latach trzydziestych. Mówi, że zamordowano mu również krewnych w latach osiemdziesiątych...
– Jak ojciec uważa, czy taki stan rzeczy jeszcze długo potrwa?
– Na razie, temat Polaków jest tu bardzo newralgicznym tematem. Miejmy nadzieję, że jest to kwestia czasu. Na razie Ukraina jest podzielona i rzeczywiście cierpi z powodu różnych, sprzecznych ze sobą podejść. A przede wszystkim, dominuką niedomówienia, pewne napięcia...
Lecz, jak wiemy, życie na ziemi – to jeszcze nie wszystko. Na szczęście są wartości o wiele głębsze i dlatego my nie możemy zrezygnować z pewnych spraw. Więc modlimy się tutaj i będziemy się modlić...
Tymczasem zapadł zmierzch. Rajdowcy ustawili swoje motocykle w dwa rzędy po obie strony drogi prowadzącej do pomnika, przed którym postawiono ołtarz polowy. Zapalono ponad sto pięćdziesiąt pochodni, uroczyście przyniesiono i postawiono wieńce żałobne od Konsulatu Generalnego RP w Kijowie, od Rajdu Katyńskiego, od Polaków Kijowa, trębacz zagrał żałobny hejnał, zebrani z powagą odśpiewali Mazurek Dąbrowskiego i Msza się rozpoczęła...
Po Komunii Świętej i błogosławieństwie Konsul Generalny RP w Kijowie Grzegorz Opaliński i Konsul ds. Polonii Andrzej Słomski uroczyście wręczyli medale „Pro memoria” zasłużonym działaczom ruchu polonijnego, którzy w ciągu wielu lat opiekują się grobami Polaków i odnawiają pamięć o nich. Wśród nagrodzonych znaleźli się: o. Wiesław Pęski, Wiktoria Radik, Czesława Raubiszko i Wanda Pawłowa.
Na zakończenie cała gromada podniośle i z wielkim przejęciem wykonała hymn „Boże, coś Polskę”. Przy grobie, w centrum lasu ogarniętego kołdrą nocy, szczególnie serdecznie i wzruszająco brzmiało: Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie!
Eugeniusz GOŁYBARD
|
Mimo smutnego powodu, kijowscy Polacy i przedstawiciele Konsulatu Generalnego RP w Kijowie radośnie powitali uczestników Rajdu |
|
|