Migawki z podróży
Polska jest naprawdę miłym krajem
Porządek i dobrobyt (w państwie i w rodzinie) formuje i wyznacza kultura. Kultura i oświata. A to oznacza, że książka. W jednej z poprzednich „migawek” opowiedzieliśmy o rozpowszechnieniu i promocji polskiej książki na cały świat.
Teraz – o tych, kto polskie książki wyrabia. I to nie „byle jakie”, a specjalistyczne książki o unikalnych zdolnościach człowieka i o możliwościach uzdrawiania...
5. KOS wyprowadza ludzi z błędu
Siedzimy przy mile pachnącej herbatce w przytulnym pokoju z dyrektorem wydawnictwa KOS panem Andrzejem Wójcikiem i jego współpracownicą, sympatyczną panią Joanną Szalast.
Powodem do rozmowy jest propozycja wydania w Polsce kolejnej książki. Ale najpierw musimy się poznać. Więc rozmowa stopniowo wychodzi za granice tematu.
Aczkolwiek, co tu jeszcze mówić: telewizja, Internet, przyspieszenie tempa życia, uintensywnienie się globalnych problemów cywilizacji i konkretnie krajowych ustawicznie zwiększa pole informacyjne. A to powoduje nie tylko zmniejszenie zainteresowania do książki, lecz również obiektywne zmniejszenie czasu na czytanie.
Jest jeszcze jeden ważny, często pomijany, czynnik - zmęczenie ludzi potocznymi problemami, co powoduje ucieczkę do lekkich, krótkotrwałych i często prymitywnych rozrywek, niepotrzebujących żadnego intelektualnego skupienia.
Wśród entuzjastów, którzy śmiało stawią czoło tym negatywnym tendencjom, jest Andrzej Wójcik:
– Mimo wszystko, pragniemy wydawać książki, które ludzie będą chcieli czytać. My specjalizujemy się na szeroko rozumianej ezoteryce, którą ja traktuję jako rozwój duchowy. Wszystko, co czytamy o zdolnościach organicznych człowieka i co pozwala człowiekowi się rozwijać, jest ezoteryką.
Dziś w tej strefie zainteresowania istnieje dużo komercji. I bardzo często nauka, filozofia, medycyna, a takoż medycyna niekonwencjonalna, które swoje początki miały na Wschodzie, są przedstawiane na Zachodzie jako ich autorskie metody. Często jest to wprowadzanie ludzi w błąd.
Wydawnictwo KOS, na ile będzie mogło, na ile potrafi, będzie wyprowadzać ludzi z błędu. Więc jeżeli mamy okazje wydawać książki, które swoje tematy czerpią ze źródeł i są najbliższe prawdzie, to chcemy to robić.
– Jako kierownik tej intelektualnej placówki, jakim dorobkiem Pan może się pochwalić?
– W 2012 roku będziemy świętować 20 lat istnienia naszego wydawnictwa. Przez ten okres wydaliśmy ponad 360 tytułów, a co najważniejsze – przywiązujemy się do autorów i do ich książek. Bowiem książka dla nas jest pewną energią, bo to nie jest tylko papier. Chociaż to jest drzewo ścięte dla nas, nie chcemy wydawać byle czego.
Przede wszystkim, książka – to autor. Więc staramy się, na ile jest to możliwe, żeby te książki były naprawdę autorskie. Największy problem wynika wtedy, kiedy książkę tłumaczymy, ponieważ staramy się zachować duch autorski. Przecież każdy pisarz ma swoją indywidualność, swój charakter i sposób przekazywania myśli, swoją mentalność, swoje ograniczenia, swoją wizję.
I dobrze jest, jeżeli wydawca potrafi tak wydawać książki, żeby ten charakter zachować. Dzięki temu jest różnorodność, dzięki temu te książki są ciekawe.
Natomiast, jeżeli redaktor i wydawnictwo wydają książki bardzo poprawne, ale zgodnie ze swoimi własnymi zasadami, wtedy te książki przestaną być autorskimi, a stają się wydawniczymi.
– Panie dyrektorze, jakie tytuły może Pan podać jako wzorzec doskonałej roboty wydawnictwa i jakie ceni sobie najwięcej?
– Powiem Panu szczerze: są książki, których bym dzisiaj już nie wydał. Jest wiele tematów, do których nie chciałbym wracać i wiele rzeczy, których się wstydzę – jako człowiek, jako wydawca.
Natomiast są również inne przykłady. Tutaj mamy książkę, którą wydaliśmy w 1993 roku jako pierwszą: „Samouzdrawianie metodą Silvy”. Była naszą pierwszą i do dziś ją wydajemy, dodrukowujemy i ona jest w stałej sprzedaży.
– Nasz kurs, który wykładamy na Kijowskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku, się nazywa akurat „Zdrowie stwórz sam!” i otwiera pewne perspektywy dla uzdrowienia ludzi bez leków i lekarzy. A jak Pan ocenia perspektywy wydawnictwa KOS?
– Po pierwsze, jesteśmy bardzo stabilnym wydawnictwem. Mamy swoje miejsce na rynku, 19 lat doświadczenia i uważam, że się rozwijamy. Ja czuję ten rozwój nie w sensie wydawanej ilości egzemplarzy, a w jakości naszej produkcji, zwiększenia zaufania do nas, w podnoszeniu się naszego autorytetu w tym środowisku.
– A propos, tego zmiennego rynku: jak wydawnictwo stawia sprawę realizacji książek?
– Po pierwszych kilku latach działalności wydawnictwa KOS, kiedy tamta sytuacja była mało stabilna, stwierdziliśmy ze wspólnikami, że będziemy podpisywać umowy bezpośrednio z księgarniami i bezpośrednio zaopatrywać je w nasze książki, co przyniosło bardzo pozytywny efekt.
Chociaż to była mozolna praca: trzeba było jeździć po Kraju, podpisywać umowy w kilkuset punktach sprzedaży w całej Polsce. To dawało nam niezależność od hurtowni, które były bardzo niestabilne.
Dzisiaj ta sytuacja wygląda inaczej. Tworzy się monopol. Są dwie wielkie sieci: Empik i Matras, które mają wielki wpływ na rynku, a księgarń indywidualnych jest coraz mniej. Małe księgarnie są wypierane z rynku ze względów ekonomicznych. Zresztą tak samo, jak na Ukrainie, – ja to widziałem.
Księgarnie zawsze były w centrum miast, w najlepszych miejscach. Dzisiaj księgarnie nie są w stanie utrzymać się w tych lepszych miejscach ze względu na ogromny czynsz. Więc schodzą do podziemia.
– Czy wydawnictwo ma jakieś plany wobec Ukrainy?
– Uważam, że nasze dzisiejsze spotkanie już jest jedną z pozycji tych planów, ponieważ przyjmujemy na siebie pewne obowiązki. Chcemy współpracować, omawiać wspólne projekty.
– Pani Joanno, a co by Pani zechciała powiedzieć na ten temat ze swego punktu widzenia?
– Zajmuję się promocją książek. A więc moim zadaniem jest robienie wszystkiego, żeby książka była jak najszerzej rozpowszechniana: kontakt z mediami, organizowanie różnych spotkań, zamieszczanie anonsów w prasie; są artykuły, są recenzje. Wszystko zależy od sytuacji: jaką książkę promujemy, z kim mamy kontakt, etc.
– Widzę, że Pan dyrektor chce coś dodać...
– Proszę Pana. Robienie czegoś tylko dla pieniędzy nie opłaca się w rachunku ostatecznym. Nasze wydawnictwo – to grono jedenaście stale pracujących osób, już zarażonych tymi tematami.
Oczywiście, że załączamy również do współpracy większą ilość fachowców – redaktorów, plastyków, tłumaczy, pracowników innych firm, bez których tego wydawnictwa by nie było.
– Dziękuję Państwu za życzenia i miłą rozmowę.
Eugeniusz GOŁYBARD
Zdjęcia – autora.
|
Na zdjęciu: Joanna Szalast i Andrzej Wójcik |
|
|